Z Bogiem #35: Bardzo Ważna Rzecz

Muszę się wam do czegoś przyznać. Chodziłam do szkoły ( konkretnie to do gimnazjum ) z pewnym chłopakiem. Nie, nie będzie to opowieść o wielkiej miłości.
Wiele osób mu dokuczało. W pierwszej klasie rozmawiałam o tym z mamą, a ta poradziła mi, żebym jeszcze obserwowała.  Uspokoiło się już wtedy, więc nikt nie reagował. Kolejne miesiące mijały bez incydentów, aczkolwiek, kiedy mówiłam mu "Cześć", znajomi patrzyli się na mnie zdziwieni i pytali, czemu się z nim zadaję. W ostatniej klasie, siedząc sobie na korytarzu, usłyszałam łomot z pobliskiej męskiej toalety. Podeszłam zobaczyć, co się dzieje. Ten chłopak przepychał się w drzwiach kabiny z drugim a przed toaletą stali inni i się śmiali. Ja nigdy nie padłam.w szkole ofiarą drwin - zresztą poza tym chłopakiem podobne incydenty się nie zdarzały. Gdybym zaprotestowała, najwyżej by się zdziwili, może zaśmiali. Nic by mi się nie stało. Ale nie miałam odwagi. Usiadłam na ławce. Znów rozległ się łomot. Zapytałam koleżanek, co tu się wyprawia. Twierdziły, że próbują mu wsadzić głowę do kibla. Nie wiem, czy mówiły serio, ale nadal nie odważyłam się odezwać. Potem znów ucichło, ale chciałam was prosić, żebyście nie byli jak ja. Bądźcie mądrzy.
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem.  Nie byłem przecież socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
Martin Niemöller

Komentarze